#30
Maj minął mi w zastraszająco szybkim tempie. Coraz mniej czasu spędzam w domu, co chwila poznaję kogoś nowego, spotykam się z przyjaciółkami, a wieczorami przesiaduję na swoim ulubionym dachu. Nie śpię, bo spontaniczne życie tak bardzo mi się spodobało, że nie potrafię spokojnie zasnąć. Jestem dzieckiem z nadmiarem energii. A może już nawet nastolatkiem? Siedemnaście lat do czegoś zobowiązuje, nieprawdaż?
Nie zapomnę okresu w podstawówce, gdy niecierpliwiłam się jedenaste urodziny, bo mogłam bez zastanowienia nazwać się nastolatką. Ach, jaka byłam szczęśliwa skończywszy te jedenaście lat! Może odrobinę inaczej wyobrażałam sobie szkołę, w której będę się uczyła, chłopców, z którymi będę się spotykać i grupę, z którą będę imprezować. Mój dziecięcy umysł pragnął schludnych mundurków, układów tanecznych na stołówce, podwózki do szkoły i pomponów czirliderki. Oczekiwania vs. Rzeczywistość. Spotkania klasowe odbywałyby się w jakichś pięknych, wiktoriańskich salach, a na pool party zaproszona byłaby tylko elita. Zupełnie jak w amerykańskich serialach. Zanim się zorientowałam, skończyłam szesnaście lat, choć jak już wspomniałam od 11-nastki zaliczałam się już do prawdziwych nastolatków. Śmieję się nerwowo, gdy tylko pomyślę o maturze, prawie jazdy, dorosłości. Ja chyba sama nie wierzę, że czas tak szybko minął, przeleciał jak przez palce. Młodość to spontaniczność. Nie planuję wiele. Tylko odliczam do kolejnego weekendu, upragnione dni do klasowej wycieczki, wakacji, obozu we Włoszech, spotkania z moim największym maleństwem z Francji, Alicją. To mnie uspokaja. Zawsze tak robię, by okres czekania na coś ciekawszego niż codzienna rutyna był ekscytujący.
Ach... Powinnam zaangażować się bardziej w naukę, ale też mi się nie chce. Aż wstyd się przyznać kiedy ostatnio otworzyłam podręcznik od historii. (Swoją drogą, ciekawe czy ktoś zupełnie "przez przypadek" go przywłaszczył czy leży tak głęboko w pudle ze stertą książek, że moje oczy jeszcze nigdy go nie widziały...) W każdym razie, polecam takie podejście do codzienności. Życie jest o stokroć ciekawsze, gdy twój stosunek do ocen jest neutralny. Uwierzcie mi. 😊
Nie zapomnę okresu w podstawówce, gdy niecierpliwiłam się jedenaste urodziny, bo mogłam bez zastanowienia nazwać się nastolatką. Ach, jaka byłam szczęśliwa skończywszy te jedenaście lat! Może odrobinę inaczej wyobrażałam sobie szkołę, w której będę się uczyła, chłopców, z którymi będę się spotykać i grupę, z którą będę imprezować. Mój dziecięcy umysł pragnął schludnych mundurków, układów tanecznych na stołówce, podwózki do szkoły i pomponów czirliderki. Oczekiwania vs. Rzeczywistość. Spotkania klasowe odbywałyby się w jakichś pięknych, wiktoriańskich salach, a na pool party zaproszona byłaby tylko elita. Zupełnie jak w amerykańskich serialach. Zanim się zorientowałam, skończyłam szesnaście lat, choć jak już wspomniałam od 11-nastki zaliczałam się już do prawdziwych nastolatków. Śmieję się nerwowo, gdy tylko pomyślę o maturze, prawie jazdy, dorosłości. Ja chyba sama nie wierzę, że czas tak szybko minął, przeleciał jak przez palce. Młodość to spontaniczność. Nie planuję wiele. Tylko odliczam do kolejnego weekendu, upragnione dni do klasowej wycieczki, wakacji, obozu we Włoszech, spotkania z moim największym maleństwem z Francji, Alicją. To mnie uspokaja. Zawsze tak robię, by okres czekania na coś ciekawszego niż codzienna rutyna był ekscytujący.
Ach... Powinnam zaangażować się bardziej w naukę, ale też mi się nie chce. Aż wstyd się przyznać kiedy ostatnio otworzyłam podręcznik od historii. (Swoją drogą, ciekawe czy ktoś zupełnie "przez przypadek" go przywłaszczył czy leży tak głęboko w pudle ze stertą książek, że moje oczy jeszcze nigdy go nie widziały...) W każdym razie, polecam takie podejście do codzienności. Życie jest o stokroć ciekawsze, gdy twój stosunek do ocen jest neutralny. Uwierzcie mi. 😊
7 komentarze: