#31

Aleksandra Schmidt 1 Comments


  Cze-eść! Macham na przywitanie nerwowo dłonią i modlę się, żeby nikt nie zabił mnie za tak długą przerwę w blogowaniu. Aż sobie zrobię szybkie przypomnienie! Kawę oczywiście też, chwila moment.

  Koniec roku szkolnego sam w sobie jest okresem raczej stresującym. Było zatem troszkę nauki, po 24 czerwca odetchnięcie z ulgą, że spokój, że koniec, że czekają na mnie nieograniczone babskie wieczorki i nocowania. Było kilka kulturalnych imprez, 6 lipca wyjazd do Włoch, a po powrocie kolejne spotkanie. Tym razem odwiedziła mnie Alicja z Francji, mieszkała w Łodzi dwa tygodnie. Zanim zdążyłyśmy się sobą nacieszyć, nadeszła pora pożegnania na kolejny rok, a ja dokładnie tego samego dnia wsiadłam w pociąg i ruszyłam na Hel. Nie zastanawiałam się długo. Spontanicznie, a co! W Chałupach na campingu przesiedziałam może z półtora tygodnia. To był równie przyjemny czas, co ten spędzony we własnym mieście. Wspominam to w następujący sposób: Windsurfing, 30-kilometrowe wycieczki na sam Hel, zbyt duża ilośc lodów naturalnych, lodowata woda pod prysznicem, przepiękne niebo i... "Twoja skóra pachnie jak ostatnie dni wakacji", czyli Taco, którego nową płytę męczyli tam chyba wszyscy. Koniec końców, ja również wkręciłam się w tę muzykę i jak ładnie poprosicie mogę Wam wyrecytować kilka jego tekstów.

  Jest 21 sierpnia, od kilku dni jestem w Łodzi. Zajmuję się raczej przyziemnymi sprawami, obowiązki w domu, kupowanie jakichś książek do szkoły, przerabianie zdjęć rodziców z wakacji i tym podobne. Tak swoją drogą uśmialibyście się z ich sesji na Bali! Stwierdzili, że kupili "kijaszka", ale nie chcę ich absolutnie wprowadzać w błąd, że ten gadżet to zwykły, różowy selfie stick.





Mam nadzieję, że niedługo wbiję się w normalny rytm blogowania. Trzymajcie się ciepło i wykorzystajcie ostatnie chwile sierpnia najlepiej, jak potraficie. Buziaki!

1 komentarz: